Najpierw były znaki na drzewach i niepokój mieszkańców. Potem protesty
Zamieszanie zaczęło się, gdy mieszkańcy Torunia korzystający z popularnej ścieżki w stronę Barbarki zauważyli namalowane na drzewach znaki. Dla nich oznaczało to jedno: ktoś będzie tu rżnął!
- Do naszej rady od jakiegoś czasu zgłaszali się mieszkańcy zaniepokojeni numerkami, które pojawiły się na pniach drzew. Było ich znacznie ponad 100, a po doświadczeniach w naszym mieście z różnymi wycinkami taki obraz wzdłuż chętnie uczęszczanej ścieżki od razu wzbudził jednoznacznie skojarzenia - mówi w rozmowie z PAP przewodniczący Rady Okręgu Wrzosy i Jar Marcin Łowicki.
Podniósł się rwetes. Mieszkańcy interweniowali w radzie, skarżyli się również dziennikarzom. Głównym argumentem przeciwników potencjalnej rzezi drzew były walory przyrodnicze tego miejsca.
- Jesteśmy przeciwni wycince drzew w tym miejscu, to one tworzą tam niepowtarzalny klimat, dają schronienie dla licznych gatunków zwierząt, a latem cień - argumentuje przewodniczący Marcin Łowicki.
W tym miejscu od lat istnieje naturalna droga, z której korzystają piesi, rowerzyści, rodziny z małymi dziećmi.
- Spędzamy czas bardzo aktywnie - na rowerach, biegając, spacerując. Lubimy wyjścia do lasu. To odskocznia od miasta - mówi, napotkany na leśnym dukcie przez reportera PAP, Tomasz.
Urzędnicy wycofują się z planów budowy ścieżki rowerowej za 3,5 mln zł
Ale plan toruńskich urzędników zakładał, że w miejscu leśnych ostępów pojawi się "cywilizowana" ścieżka rowerowa. Jej niebagatelny, zapisany w budżecie koszt to 3,5 mln zł. To już nieaktualne, ponieważ samorząd pod naporem protestów wycofał się rakiem z inwestycyjnego projektu.
- Na nasze zlecenie przeprowadzona została inwentaryzacja wszystkich drzew od ulicy Polnej do Osady Leśnej na Barbarce. Chcieliśmy wiedzieć, ile drzew jest w kolizji z planowaną drogą rowerową. Okazało się, że konieczne byłoby wycięcie 10 drzew. Po konsultacji szefa Miejskiego Zarządu Dróg z prezydentem miasta pod koniec ubiegłego roku od realizacji tego zadania ostatecznie odstąpiono. Zostało ono wykreślone z budżetu - tłumaczy w rozmowie z PAP rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg w Toruniu Agnieszka Kobus-Pęńsko.
Decyzja jest ostateczna i droga nie będzie realizowana. Rzecznik MZD przyznaje jednak, że samorząd poniósł koszty prac koncepcjono-dokumentacyjnych, które "były wcześniej zaplanowane i musiały zostać formalnie dokończone".
A wystarczyło przecież najpierw o zdanie spytać mieszkańców, zanim zaczęto przygotowania do tego, by uszczęśliwiać ich na siłę...