Jacek Sutryk nie przebierał w słowach ws. ewentualnego referendum we Wrocławiu
Jacek Sutryk podkreślił, że nadal zamierza pracować dla Wrocławia i spotykać się z mieszkańcami.
Nie zajmuję się tego typu hucpą i pseudopolityką są wydaniu pana (Piotra - PAP) Uhlego et consortes, my zajmujemy się po prostu miastem.
- powiedział prezydent Wrocławia.
W zbiórkę podpisów zaangażowanych jest m.in. trzech radnych z opozycyjnego klubu "Naprawmy Przyszłość" i przedstawiciele kilkunastu stowarzyszeń i grup nieformalnych. Sutryk ocenił, że "są to samozwańczy liderzy, którzy twierdzą, że za nimi stoją jakieś duże środowiska, grupy obywatelskie". - Ja akurat otrzymuję zupełnie inne głosy, głosy oburzenia od mieszkańców. (...) Osoby, które były uprzejme pokazać się na konferencji inicjującej referendum (w ubiegłym tygodniu - PAP), są to osoby dobrze nam znane od lat, będące w dużym sporze z miastem, nie akceptujące polityki miejskiej, generalnie nie zajmujące się miastem. Nie zajmujące się miastem, tylko sobą i pseudopolityką - powiedział prezydent miasta.
Zdaniem Sutryka, organizacja referendum to strata pieniędzy i czasu dla Wrocławia i jego mieszkańców. Nie wierzy on w oddolność ogłoszonej inicjatywy twierdząc, że "proces zbierania podpisów to nie jest jakiś proces, który może się toczyć, że tak powiem, jakoś podprogowo".
Ja będę robił wszystko, żeby zostali wyświetleni i patroni polityczni i patroni finansowi tego działania. Już nas dochodzą głosy o tym, że stoją jakieś zorganizowane grupy, które są opłacane. Nie wiem, czy tak jest. Jeżeli tak będzie, z całą pewnością będziemy to pokazywać i ujawniać. Tak być nie może.
- powiedział Sutryk.
Sutryk podkreślił, że organizatorzy mają prawo próbować zorganizować referendum. Ocenił jednak, że "na tym etapie, kilka miesięcy po wyborach, rozliczanie prezydenta z jego obietnic wyborczych jest czymś niepoważnym". Zaznaczył przy tym, że jego obietnice są realizowane. Aby referendum doszło do skutku, wśród mieszkańców Wrocławia trzeba będzie zebrać przynajmniej 50 tys. podpisów.