Głównym powodem inicjatywy organizacji referendum ma być bardzo krytyczna ocena władz miasta i gminy w czasie wrześniowej powodzi.
- Burmistrz Kordian Kolbiarz przekonywał, że nie ma powodów do obaw, a gdy przyszła woda, to za pośrednictwem FB nawoływał mieszkańców do "ewakuacji za rzekę". Nikt nie pomyślał, co z ludźmi, którzy nie korzystają z tej platformy lub zostali na niej wcześniej zablokowani przez pana burmistrza. Jak można teraz składać sobie gratulacje, kiedy w czasie powodzi pomyślano o ewakuacji zakładu karnego, strażaków, a chorych ze szpitala transportowano śmigłowcami, bo woda zalała już piwnice i parter budynku. Gdzie refleksja burmistrza i rady miasta, która na pierwszej sesji po powodzi nie dopuściła mieszkańców do głosu, przeznaczając kilka godzin na wzajemne pochwały, zamiast wyciągnąć pierwsze wnioski z katastrofy, która dotknęła tysiące mieszkańców miasta i gminy - wymienia w rozmowie z PAP Patryk Cichy, lider 10-osobowego komitetu referendalnego.
Referendum w Nysie może przewrócić polityczny stolik w regionie
Jak przyznają członkowie komitetu referendalnego, ich zwycięstwo w wyborach może oznaczać także zmianę układu sił w powiecie.
- Burmistrz Kolbiarz przez ostatnie lata rządził wspólnie z PiS, za co był ostro krytykowany przez PO. W ostatnich wyborach PiS nie wystawił nawet swojego kandydata i poparł Kolbiarza. Jednak gdy Kolbiarz wygrał, a radni jego komitetu weszli także do rady powiatu, doszło do kuriozalnej sytuacji, bo PO tworzy koalicję w mieście z radnymi komitetu Kolbiarza, a dzięki radnym z komitetu burmistrza starostą został pan Daniel Palimąka, szef struktur powiatowych PO. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że w spółkach miejskich rządzą ludzie z nadania PiS, to można powiedzieć, że w powiecie nyskim funkcjonuje koalicja PO-PiS, co wzbudza konsternację chyba u wyborców obydwu opcji - uważa Patryk Cichy.
Zarówno burmistrz Nysy, jak i starosta nyski Daniel Palimąka opowiadają się przeciwko organizacji referendum. Zdaniem burmistrza Kolbiarza, za inicjatywą stoją lokalni politycy, którzy wcześniej bez powodzenia startowali w wyborach samorządowych. Natomiast starosta określił pomysł przeprowadzenia referendum jako "nadużycie demokracji".
- Burmistrz i radni powinni wyjść przed szereg i powiedzieć "skoro taka jest wola mieszkańców jesteśmy do dyspozycji". Zamiast tego nazywa się nas kłamcami. Burmistrz w chwili obecnej prowadzi kampanię obietnic, swoisty festiwal czego to oni ze starostą i radnymi nie zrobią. Brakuje już chyba tylko metra i lotniska - ironizuje lider referendalnego komitetu.
Po złożeniu zawiadomienia organizatorzy mają 60 dni na zebranie podpisów pod wnioskiem. Po przeliczeniu i weryfikacji podpisów komisarz wyborczy wyznaczy termin referendum.
- Jeżeli komitet zbierze na czas odpowiednią liczbę głosów, będziemy mogli ogłosić referendum jeszcze przed wyborami prezydenckimi lub krótko po nich. Warunkiem ważności referendum będzie udział niespełna 12 tysięcy uprawnionych do głosowania mieszkańców miasta i gminy - wyjaśnia Rafał Tkacz, dyrektor opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.
Do tej pory jedynym referendum w regionie, które zakończyło się sukcesem organizatorów, było odwołanie w 2001 roku władz gminy Niemodlin. Wtedy bezpośrednim powodem organizacji głosowania była decyzja władz powiatu o likwidacji szpitala
- Zdajemy sobie sprawę, że to problem nie tylko nyskiego samorządu, dlatego jesteśmy w kontakcie z podobną grupą w kilku innych miastach, m.in. we Wrocławiu. My nie walczymy o władzę, tylko o godność - zapewnia Patryk Cichy z komitetu referendalnego.